niedziela, 14 października 2018

Słoneczno- jesienne przemyślenia

7.00 - dźwięk budzika, wstaję, budzę starszych chłopców, schodzę na dół zrobić śniadanie i tonę kanapek dla moich nastolatków i męża, pół godziny później, gdy dzieci wyjeżdżają na rowerach do szkoły( cudny październik, który jeszcze wciąż na to pozwala :), wypijamy z mężem niespiesznie kawę, to taki nasz czas we dwoje, jedyny w ciągu dnia...

Potem buziak na do widzenia i wracam do salonu, gdzie promienie październikowego słońca tańczą na podłodze, pięknie rozświetlając nasze ukochane kąty i myślę: jest dobrze :) Jest dobrze, choć ten rok nie był lekki dla naszej rodziny, jest dobrze, bo wciąż jesteśmy razem, bo, pomimo nieutulonej tęsknoty w sercu za malutkim Antosiem, nadal mam mnóstwo powodów, by rano witać dzień z uśmiechem i radośnie go kończyć....

Niespiesznie ogarniam wzrokiem zabawki rozrzucone wczoraj przez synka, podnoszę z podłogi klocki (a i tak na każdym zdjęciu gdzieś się jeszcze  wyłaniają :),  czując ciepłe promyki słońca łaskoczące mnie po stopach... Ten cudny rok pozwala na to od prawie 7 miesięcy, nie pamiętam w moim ponad 40 letnim życiu, aby tak długo trwało lato...

Idę do naszej niewielkiej kuchni, (ech, ile to razy denerwował mnie jej metraż, ciasnota i niemożność zmieszczenia się w niej swobodnie z drugą osobą ), wkładam kubki po kawie i talerze po śniadaniu do zmywarki i myślę: kocham to miejsce pomimo wszystkich mankamentów, bo jest nasze, bo tu właśnie przygotowuję smakołyki dla moich 4 panów, bo stąd rankiem roznosi się na cały dom cudowny i niesamowity zapach świeżo parzonej kawy, i wreszcie, bo tutaj tworzy się niepowtarzalna i jedyna historia, historia naszej rodziny...

Myślę: kobieto, zobacz, jak dużo masz, jak wielkimi skarbami zostałaś obdarowana: oddany i kochający mąż, zdrowe dzieci, dom z ogródkiem....To bardzo, bardzo wiele, więcej niż mogłabym marzyć kiedykolwiek... Niby takie zwykłe życie, proste, czasami nużące wciąż tymi samymi obowiązkami, a tak cudowne i niesamowite, dające całkowite spełnienie....

Czas biegnie szybko, z każdym rokiem życia szybciej, uczę się więc czerpać z niego, co najlepsze i wykorzystać na to, co w życiu najważniejsze.... trzymajcie kciuki, aby się udało :)

Pozdrawiam Was serdecznie ciepłymi promykami jesiennego słońca,

 Ewa











piątek, 5 października 2018

Pokój 14-latka

Witajcie,

Ten post miał być opublikowany już pod koniec sierpnia, przed rozpoczęciem roku szkolnego, ale jakoś tak mi zeszło.... Czy Wam też dni lecą jak szalone? U mnie z prędkością światła, albo i szybciej...

Ale do meritum :)
Mój najstarszy syn to już ósmoklasista, wciąż nie mogę w to uwierzyć.... Przed nami ciężki rok przygotowania do egzaminów i wyboru szkoły, chyba boję się bardziej, niż przed laty, gdy to ja sama wybierałam szkołę i zdawałam egzaminy, też tak macie?:)

W każdym razie na obecną chwilę postaraliśmy się z mężem, aby nauka odbywała się w miłych okolicznościach przyrody...:) Czyli zrobiliśmy niewielki remont pokoju pierworodnego. Odbył się on w czasie, gdy właściciel przebywał na wakacjach i trochę obawiałam się o jego reakcję, bo, pomimo, że biurko i łóżko wybrał sam, pozostałe meble już gościły w jego pokoju, a tapetę zaakceptował, to jednak ukończona całość to zupełnie insza inszość....

Powiem tylko tyle, że pokój spodobał się bardzo, dość powiedzieć, że syn po powrocie siedział na łóżku przez 15 min i w niemym zachwycie podziwiał dzieło rodziców :) No dobrze, może trochę przesadziłam z tym zachwytem, ale był bardzo zadowolony :)

Regały i szafy przyjechały z nami z poprzedniego mieszkania, wymieniliśmy łóżko, syn dostał nowe, duże biurko, doszedł dywan, plakaty i stolik przy łóżku.















I jak Wam się podoba? :)
Pozdrawiam ciepło i biegnę do pracowni, pomału zaczynam świąteczną produkcję...:)
Ewa

Na zdjęciach:
łóżko, szafy, regał, biurko - ikea
stolik: biedronka
dywan: jysk
tapeta: obi