Witajcie Kochani,
Najpierw bardzo, bardzo Wam dziękuję za dowody sympatii dla mojego bloga pod poprzednim postem, jak zawsze mogę na Was liczyć i to jest przemiłe a zarazem bardzo mobilizujące :)
A skoro mobilizujące, to biorę się do pracy:)
Styczeń to tradycyjnie czas podsumowań i postanowień, ja co prawda nie robię raczej planów noworocznych, ale chętnie podsumowuję, zwłaszcza wnętrzarsko, ubiegły rok... A okazja jest, bo w lutym miną 4 lata, odkąd mieszkamy w naszym miejscu na ziemi:)
Nie wierzę sama, że to już tyle.... 4 lata ogromu pracy, spełniania swoich mniejszych i większych marzeń, wielkich radości, przeplatanych chwilami ogromnego smutku, doświadczenia narodzin i śmierci, wielkich uroczystości i zwykłych szarych dni, radosnego śmiechu i łez rozpaczy... mogę chyba śmiało powiedzieć, że nasz mały domek przez te 4 lata stał się Domem, pisanym przez duże D....
Piszę tu głównie o sprawach wnętrzarskich, ale sami wiecie, że dom, choćby najpiękniejszy, w którym nie ma życia, śmiechu, łez, wszystkiego tego, co związane jest z ludzkimi emocjami i przeżyciami, pozostaje tylko budynkiem.... to ludzie nadają mu sens, niepowtarzalną historię i sprawiają, że staje się miejscem jedynym na świecie, za którym tęsknimy i do którego zawsze wracamy z radością...
Myślę, że nasz dom właśnie taki jest, nie tylko dla mnie ale też dla całej mojej rodziny...
4 lata naszego mieszkania, to nadal urządzanie domu, wciąż nie jest skończony, i zaczynam się zastanawiać, czy kiedykolwiek będzie :) Nie chodzi tu o ilość niedokończonych rzeczy, bardziej o moje zamiłowanie do zmian :)
Wprowadziliśmy się do prawie gotowego domu, czyli były podłogi, łazienki, kuchnia, schody, to, co najważniejsze, zostało natomiast mnóstwo szczegółów, które czynią dom przytulnym: listwy, meble, zabudowy, schowki, ściany i okna do zaaranżowania...
Sukcesywnie udawało się to wszystko wykonywać, z małymi przerwami po urodzinach Bartusia i w zależności od ilości niezbędnych prac na zewnątrz :) Wszystko bowiem wykonywaliśmy sami, łącznie z ogrodzeniem, architekturą ogrodu, nasadzeniami i oczywiście pielęgnacją... Jednym słowem, te 4 lata, to nieustanne urządzanie, decyzje i zmiany, także te niezbyt fortunne :)
Przechodzimy więc do tematu postu, czyli rozwiązań, które nie okazały się najlepsze w naszym domu, i takich, które mnie zaczęły drażnić po krótkim czasie...
1. PODŁOGA.
Zastanawiałam się, co najbardziej mi w tej chwili przeszkadza i chyba jest to podłoga... Żeby nie było wątpliwości, nic złego się z nią nie dzieje, chodzi mi o rodzaj: dzisiaj na pewno wybrałabym drewno, przynajmniej na parterze domu.
Wybór paneli oczywiście podyktowany był finansami, jednak gdybym dziś miała jeszcze raz szansę wyboru przy takim samym budżecie, wolałabym zaoszczędzić na meblach lub innych rzeczach, bez których jakiś czas można się obejść, a zrobić piękne drewniane podłogi... Ta zasada dotyczy również drzwi, glazury, kominka, schodów, zabudowy kuchennej czy innej itp, czyli rzeczy, które tak naprawdę mają posłużyć wiele lat... Uważam, że nawet przy ograniczonym mocno budżecie, na tych produktach nie ma co oszczędzać, bo nie wymieniamy ich co 2, 3 lata, warto wybrać produkty dobrej jakości i takie, które będą nam się podobać przez długi czas, a równocześnie będą na tyle uniwersalne, że będą pasować do wystroju, nawet jeśli będzie się on zmieniał...
2. KAFELKI W KUCHNI.
Tak, to te, które już przemalowałam :) Ich kształt nadal mi się podoba i uważam, że idealnie pasują do frontów, natomiast kolor już zdecydowanie nie... Miały zimny, prawie sinoniebieski odcień szarości, i już po krótkim czasie od zamontowania mebli, zaczął mnie on drażnić... zbyt mocno kontrastował z kremowymi frontami... dlatego też w rok po ich położeniu, w ciąży (tak, w tych szczególnych okolicznościach się odważyłam, wiedząc, że wszystko zostanie mi wybaczone:) pomalowałam je. Efekt okazał się zadowalający, niestety farba nie wytrzymała próby czasu, w wielu miejscach poodpryskiwała i teraz mocno głowię się, co z tym zrobić, ale pewno pomaluję jeszcze raz, ktoś z Was może mógłby polecić dobrą i w przyzwoitej cenie farbę do glazury?
I to tak naprawdę jedyne zmiany, jakie wprowadziłabym w naszym domu... Zauważcie, że dotyczą one rzeczy podstawowych, o których pisałam wcześniej, że przy ich wyborze nie warto iść na kompromis...
Powiem jeszcze parę słów o szachownicy, którą mam w łazience i kuchni, ponieważ bardzo często pytacie, czy nie żałuję tego wyboru...
Zdecydowanie nie, podłoga nadal mi się podoba, urozmaica przestrzeń stanowiąc mocny akcent, a jednocześnie nie dominuje jej mocno .. Jeśli chodzi o utrzymanie w czystości, to wystarcza mycie mopem, czarne fugi okazały się idealnym wyborem, nie wymagają żadnych dodatkowych zabiegów, a wyglądają bardzo dobrze po tych 4 latach....
Myślę, że to tyle na dziś, post wyszedł już wyjątkowo długaśny, jak na mnie oczywiście:)
W następnym opowiem Wam o rzeczach, z których jestem zadowolona i które na pewno wybrałabym ponownie do naszego domu.
A może macie jakieś pytania do mnie, chcielibyście zapytać o coś, o czym nie wspominałam? Pytajcie śmiało, postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości na wszystkie pytania :)
Życzę miłej reszty niedzieli i pozdrawiam ciepło,
Ewa
niedziela, 27 stycznia 2019
sobota, 12 stycznia 2019
Styczniowy chillout
Witajcie,
Nie wiem czy dużo Was tu jeszcze zagląda, pewno większość bywa głównie na instagramie i innych podobnych mediach społecznościowych, ale, choć zastanawiałam się, czy jest sens nadal prowadzić bloga, to stwierdziłam, że tak, choćby z tego powodu, że to taki mój pamiętnik, do którego chętnie wracam wspomnieniami... W końcu piszę tu i dokumentuję zdjęciami wszystkie ważniejsze wydarzenia naszego życia, a i dostaję tyle ciepłych słów od Was, kochani moi Czytelnicy.... Każdy komentarz zdecydowanie motywuje do kolejnych postów, więc nawet gdybym miała pisać dla siebie i jeszcze choćby jednej osoby, to warto :)
Styczeń mija w szybkim tempie, jak co roku to dla mnie czas głównie odpoczynku, ale i małych remoncików w domu...
Co prawda prawie cały ten rok upłynął pod ich znakiem, udało nam się wykonać pokoik dla Bartusia, pracownię, którą może wreszcie uda mi się obfotografować i wstawić tu zdjęcia :), a także małą spiżarnię pod schodami, wiatrołap i boazerię na schodach.... Przed nami jeszcze kilka zmian w pokoju średniego syna i dokończenie malowania i sypialni. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mam sporo zaległości zdjęciowych, ale mam nadzieję, że nadrobię to w najbliższym czasie :)
Sypialnia, jak wspomniałam, dostała nowy kolor, padło na biały, chciałam ją trochę rozjaśnić i uspokoić wizualnie, ten kąt widzę z łóżka, do tej pory był zbiorowiskiem mebli, które nie pasowały gdzie indziej, rozprawiłam się z nim i teraz ten widok pozwala mi wreszcie na wyciszenie i uspokojenie po całym dniu :) Myślę jeszcze nad pomalowaniem szarej ściany na czarno, jakoś po drodze mi ostatnio z tym kolorem....
Choinka nadal rozjaśnia światełkami nasze kąty, styczeń to czas kolęd, spotkań z rodziną i znajomymi, wspólnego śpiewania i radości, kochamy wszyscy ten czas i celebrujemy go, na ile zdrowie i możliwości pozwalają :)
Żegnam się z Wami zimowym kadrem z mojego kuchennego okna, zima rozgościła się na całego, ze śniegiem, mrozem a czasami nawet słońcem, jest pięknie, choć i pracowicie, bo podwórko samo się nie odśnieży :)
I w takich okolicznościach zaczynamy zimowe ferie, wszystkim, którzy też je teraz mają, życzę radosnego i spokojnego czasu:)
Pozdrawiam ciepło,
Ewa
Nie wiem czy dużo Was tu jeszcze zagląda, pewno większość bywa głównie na instagramie i innych podobnych mediach społecznościowych, ale, choć zastanawiałam się, czy jest sens nadal prowadzić bloga, to stwierdziłam, że tak, choćby z tego powodu, że to taki mój pamiętnik, do którego chętnie wracam wspomnieniami... W końcu piszę tu i dokumentuję zdjęciami wszystkie ważniejsze wydarzenia naszego życia, a i dostaję tyle ciepłych słów od Was, kochani moi Czytelnicy.... Każdy komentarz zdecydowanie motywuje do kolejnych postów, więc nawet gdybym miała pisać dla siebie i jeszcze choćby jednej osoby, to warto :)
Styczeń mija w szybkim tempie, jak co roku to dla mnie czas głównie odpoczynku, ale i małych remoncików w domu...
Co prawda prawie cały ten rok upłynął pod ich znakiem, udało nam się wykonać pokoik dla Bartusia, pracownię, którą może wreszcie uda mi się obfotografować i wstawić tu zdjęcia :), a także małą spiżarnię pod schodami, wiatrołap i boazerię na schodach.... Przed nami jeszcze kilka zmian w pokoju średniego syna i dokończenie malowania i sypialni. Właśnie zdałam sobie sprawę, że mam sporo zaległości zdjęciowych, ale mam nadzieję, że nadrobię to w najbliższym czasie :)
Sypialnia, jak wspomniałam, dostała nowy kolor, padło na biały, chciałam ją trochę rozjaśnić i uspokoić wizualnie, ten kąt widzę z łóżka, do tej pory był zbiorowiskiem mebli, które nie pasowały gdzie indziej, rozprawiłam się z nim i teraz ten widok pozwala mi wreszcie na wyciszenie i uspokojenie po całym dniu :) Myślę jeszcze nad pomalowaniem szarej ściany na czarno, jakoś po drodze mi ostatnio z tym kolorem....
Choinka nadal rozjaśnia światełkami nasze kąty, styczeń to czas kolęd, spotkań z rodziną i znajomymi, wspólnego śpiewania i radości, kochamy wszyscy ten czas i celebrujemy go, na ile zdrowie i możliwości pozwalają :)
Żegnam się z Wami zimowym kadrem z mojego kuchennego okna, zima rozgościła się na całego, ze śniegiem, mrozem a czasami nawet słońcem, jest pięknie, choć i pracowicie, bo podwórko samo się nie odśnieży :)
I w takich okolicznościach zaczynamy zimowe ferie, wszystkim, którzy też je teraz mają, życzę radosnego i spokojnego czasu:)
Pozdrawiam ciepło,
Ewa