Witajcie w ten cudny słoneczny dzień, dzisiaj mam dla Was post o schodach.
Wykonane w całości przez nas, tzn. mojego Tatę, męża i mnie :) A podział prac wyglądał tak: gotowe stopnie zamówiliśmy u zaprzyjaźnionego stolarza, on również doradził nam, że najlepiej jest wziąć na schody deskę stolarską, ponieważ nie spaczy się podczas użytkowania. Chciałam jasne stopnie więc wybraliśmy drewno jesionowe. Tato i mąż osadzili je, ja pomalowałam tralki i słupki, które kupiliśmy w osiedlowym sklepie z elementami drewnianymi. Następnie zostały zamontowane na stopniach, po czym jeszcze raz pomalowane farbą akrylową do drewna. Poręcz początkowo miała również być biała, ale zrezygnowałam z malowania ze względów praktycznych (czytaj: ślady brudnych dziecięcych łapek :) i została w naturalnym kolorze, pociągnięta wodnym matowym lakierem (nie zmienia koloru drewna).
Poręcz jest trochę ciemniejsza od stopni, ale jakoś przyzwyczaiłam się już do tego odcienia i nie przeszkadza mi :) Zresztą, zawsze przecież można ją przemalować :)
Podstopnice pomalowałam również akrylową farbą, żeby lepiej je było czyścić, ale na szczęście brudzą się dużo mniej niż się spodziewałam :)
Pod schodami początkowo planowaliśmy zrobić schowek, ale szkoda mi było ograniczać przestrzeni, więc na razie stanęło na tym, że daliśmy tam komodę na obuwie, krzesło dla wygody przy ich ubieraniu i wiszącą szafkę na różne potrzebne drobiazgi. Tę szafkę miałam pokazać już dawno, zrobiliśmy ją sami i służyła nam w łazience w poprzednim mieszkaniu. Muszę tylko zmienić uchwyty, bo ten turkus jakoś niezbyt mi tu gra :)
Klatka schodowa na razie łysiutka... Planuję tu galerię ramek, ale to jeszcze za jakiś czas, na razie pomysł dojrzewa :)
Górę już kiedyś pokazywałam, tu nic się nie zmieniło, a ramki, jak mówiłam, czekają na powieszenie, ale najpierw chciałabym położyć na całej klatce schodowej białą boazerię i muszę jeszcze chwilę na to poczekać :)
Do miłego:) Pozdrawiam wszystkich zaglądających i zostawiających ślad po sobie :)
Ewa