Dzień dobry:)
Listopad, póki co, stara się dorównać październikowi i serwuje nam takie piękne obrazki:)
Tego roku po raz pierwszy stwierdziłam, że mój ogród jest już na tyle dojrzały, że pięknie wygląda nawet późną jesienią, gdy większość bylin już zamiera... Sukcesem takiego stanu na pewno jest odpowiednia wielkość i ilość krzewów i drzew, zwłaszcza tych zimozielonych...
Starałam się mieć ich trochę w ogrodzie, w końcu prawie pół roku ogród funkcjonuje bez kwiatów i bylin...
W moim ogrodzie są to przede wszystkim świerki, kosodrzewiny, sosny, rododendrony, ale też tuje, cisy, jałowce i laurowiśnie... Latem i wiosną stanowią głównie tło dla kwitnących krzewów i bylin, jesienią i zimą grają pierwsze skrzypce...
To czas, gdy wycinam większość bylin, na tej rabacie widać to najlepiej:
Zniknęły piwonie, irysy, floksy, przetaczniki, krwawniki, naparstnice i dzwonki, wycinam je, aby swobodnie mogły wschodzić krokusy, narcyzy, tulipany, szafirki i przebiśniegi.. Na rabatach bylinowych zostają tylko jeżówki, krzewy hortensji i trawy, które wycina się wiosną...
Zostają też oczywiście wrzosy, które nadal pięknie zdobią ogród... Je także przycina się wiosną.
No i lawenda, tworząca piękne, szarozielone kępki, bardzo dekoracyjne również teraz...
Jak zapewne zauważyliscie, nie sprzątam liści z rabat, wręcz przeciwnie, nawet te, które grabię z trawnika (tam należy to robić, aby trawa nie złapała pleśni i chorób grzybowych), daję na rabaty, tworzą świetną ochronę przed przemarzaniem, na wiosnę rozłożą się i będą stanowić doskonałą ściółkę dla roślin.
Kwiatostany hortensji bukietowych najbardziej lubię oczywiście w białym, sierpniowym wydaniu, ale muszę przyznać, że takie rudobrunatne główki na tle zieleni tui i świerków mają również dużo wdzięku i uroku:)
Na zdjęciu poniżej moja ulubiona trawa: stipa tenuissima, piękna o każdej porze roku, cudnie tańcząca na wietrze i podobno nie zimująca w naszym klimacie, ale chyba o tym nie wie, bo u mnie przetrwała bez uszczerbku już trzecią zimę :)
A tutaj prezentuję chryzantemy, o których pisałam już we wcześniejszym poście... Uważam, że to najbardziej niedoceniane kwiaty w ogrodzie, a są łatwe w uprawie, piękne i mają chyba tyle samo odmian i kolorów, co dalie... Co roku kupuję je w donicach, aby stroiły wejście do domu, a następnie w listopadzie przesadzam do gruntu i chyba nie zdarzyło mi się, żeby się nie przyjęły... a co najważniejsze, przy sprzyjającej pogodzie, czyli bez śniegu i mrozów poniżej -5 stopni, kwitną aż do grudnia i zdobią ogród, gdy już wszystkie inne kwiaty pokonał mróz i chłód... Pewnego roku zdarzyło mi się, że jedną donicę z chryzantemą zostawiłam obok kompostu, przestała tam całą zimę, zupełnie nie zabezpieczona i na wiosnę, ku memu wielkiemu zdumieniu, zauważyłam w niej ślady życia - zaczęła wypuszczać zielone pędy... :) Wsadziłam ją wtedy do ziemi i do dziś cieszy mnie kwiatami:)
Do tego bardzo długo stoją w wazonie, nawet 2 tygodnie... Ostatnio obliczyłam, że okres, kiedy nie mogę cieszyć się kwiatami z własnego ogrodu wynosi tylko 3 miesiące: grudzień, styczeń i luty, bo w marcu, a czasami nawet i w lutym, pojawiają się już krokusy i ciemierniki...
Wiosną przycinam chryzantemy nisko, aby mogły wypuścić nowe pędy, następnie, gdy już te nowe pędy trochę urosną, uszczykuję wierzchołki, aby się zagęściły i to w zasadzie cała pielęgnacja, jakiej wymagają... Zachęcam zatem, aby ich nie wyrzucać po przekwitnięciu, ale wsadzić do gruntu i na następne lata cieszyć się darmowymi, pięknymi kwiatami:)
Mam nadzieję, że spodobał Wam się tegoroczny listopadowy ogród i zachęciłam Was do uprawy chryzantem:)
A jeśli ktoś jeszcze nie jest do nich przekonany, to zobaczcie jakie urocze bukiety można z nich stworzyć:)
Życzę nam wszystkim nadal wspaniałej aury i pogodnego listopada:)
Ewa